Masz pytania? Dzwoń! +48 7337-74-253

Rumunia – dlaczego warto ją odwiedzić?

Słysząc słowo „Rumunia” zazwyczaj przychodzą na myśl stereotypowe skojarzenia: cyganie, bieda, mafia, żebrzące dzieci, drogi z dziurami jak po bombardowaniu meteorytami i gdzieś pomiędzy tym Drakula. Jest w tym tyle prawdy, co w każdej miejskiej legendzie, czyli dosłownie ziarno i  w tym przypadku jest nim akurat Drakula. Rumunia jest jak dziewczyna, na którą się nie zwracało uwagi w podstawówce a po spotkaniu za 10 lat jest tak piękna, że żałujesz, że nie pożyczałeś jej kredek na plastyce i nie zaprosiłeś jej na dyskotekę andrzejkową żeby miała do Ciebie jakikolwiek sentyment po latach. Artykuł ten powstał po to, aby przeprosić się z tym pięknym krajem oraz zachęcić do własnoręcznej rozprawy z fałszywymi stereotypami i do przeżycia najwspanialszych studenckich wakacji jakie kiedykolwiek mieliście. Możecie nie wierzyć w nasze zapewnienia, ale jeśli co roku kilka tygodni ze swoich wakacji spędza w tym kraju taka osoba jak Brytyjski książę Karol, to jednak warto darto dać kredyt zaufania, który może się okazać najlepszą inwestycją waszego życia.  A teraz się załóżmy – czy po przeczytaniu poniższych 6 argumentów nadal powiesz, że nie warto spróbować.

Konstanca – rozrywkowa stolica Morza Czarnego

Czy to Rio, Karaiby, Władysławowo a może Acapulco? Nie, to słoneczna plaża kurortu Mamaja położonego w Konstancy (miasta wielkości ok. Białegostoku, powiększając swoja liczbę mieszkańców o dziesiątki tysięcy w ciągu wakacji), trzecim największym mieście Rumunii i czwartym największym porcie w całej Europie. Gwarantuje to, że o każdej porze dnia i nocy nie będzie można powiedzieć: „ale się tu wyludniło, nie ma co robić”. Jest to miejsce z ogromną liczbą hoteli, prawdziwym kasynem jak z filmu z Jamesem Bondem, szeroką ofertą sportów wodnych i niezliczonymi klubami położonymi przy samej plaży. A jak już mowa o plaży nie sposób nie wspomnieć o jej znacznej długości i szerokości oraz o drobniutkim piasku, dzięki któremu zapomnimy o butach niezbędnych do ochrony stóp przed kamieniami jak na niektórych innych plażach. Światowe gwiazdy muzyki rozrywkowej też nie stronią od tego miejsca. Dlatego jeśli chcesz spróbować tego co najlepsze na wybrzeżu Morza Czarnego nie może Cię tutaj zabraknąć w trakcie studenckiego lata!

Ciorba, Gratar, Sarmale i inne Papanasi

Rumunia podobnie jak Polska posiada ciężką i pogmatwaną historię. Życie od wieki wieków na pograniczu kultur Wschodu i Zachodu, w strefie wpływów rożnych imperiów (austro-węgierskiego, rosyjskiego i tureckiego) jest generalnie ciężkie i niewdzięczne. Niemniej jednak posiada jedną niepodważalną zaletę: wykształcenie fenomenalnej kuchni, łączącej wszystko co najlepsze z każdej napotkanej kultury. Smakowite orientalne łakocie i desery, znane z kuchni rosyjskiej zawiesiste zupy jak i pełne mięs dania kuchni bałkańskich sąsiadów. Rumunia posiada przebogatą ofertę dań głównych, różniących się w zależności od regionu. Podstawą jest mamaliga czyli kasza kukurydziana podawana (zazwyczaj z tłustą i gęstą śmietaną i bryndzą) do obiadu jak w naszym pięknym kraju ziemniaki. Kolejnym “must eat” kuchni rumuńskiej są wszelkiego rodzaju ciorby czyli treściwe zupy z mięsnym wsadem. Po zupie pora na drugie danie, czyli w tym szczególnym przypadku gratar. Jest to mięso wieprzowe i drobiowe z rusztu. Alternatywę dla niego mogą stanowić sarmale przypominające nasze gołąbki. Gdy już grzecznie zjedliśmy cały treściwy obiad i powoli zaczynamy cierpieć na objawy ciąży spożywczej, to niestety jeszcze nie pora zwalniać tempa, gdyż trzeba się dopchać deserem. A jak deser to bez dwóch zdań papanasi – serowe pączki z jagodami i bitą śmietaną. Po takim nadmiarze dobrego jedzenia jedynym wyjściem jest to co prawdziwe koty lubią najbardziej, czyli popołudniowa drzemka…

Źródło: ralucamihalceablog.wordpress.com

Źródło: ralucamihalceablog.wordpress.com

„Hajs się musi zgadzać” czyli coś o czym w końcu trzeba porozmawiać na poważnie

Są pewne rzeczy w życiu, których się nie nigdy przeskoczy. Jak selekcja w dobrym klubie kiedy na stopach „sport obuw” czy wiedza niezbędna do zaliczenia w pierwszym terminie teorii sprężystości i plastyczności, oraz pieniądze a raczej ich permanentny brak. Większość studentów liczy każdy grosz jak dni do weekendu, więc w końcu musi paść pytanie: „A w tej Rumunii to drożej czy taniej jak u nas?”. Zanim dostaniecie odpowiedź na to pytanie, na początek parę niezbędnych faktów. Walutą w Rumunii jest Lej, który dzieli się na 100 Banów. Jako ciekawostkę warto dodać, że banknoty rumuńskie są bardzo wytrzymałe gdyż są zrobione ze specjalnej odmiany plastiku (wprowadzono je jak drugi kraj na świecie, zaraz po Australii). W dużym uproszczeniu 1 lej = 1 złoty. I teraz dobra wiadomość: Rumunia jest krajem niewiele tańszym niż Polska, ale zdecydowanie tańszym niż kraje zachodniej Europy. Piwo z nalewka kosztuje ok. 2,50 zł, kawa to wydatek 2-3 zł, wódka ok 20 zł, obiad 13 zł. Oczywiście w stolicy i kurortach ceny są wyższe. Zaoszczędzić da się na transferze, gdyż WiFi jest dostępne w przeogromnej liczbie miejsc i jest stosunkowo szybkie.

Sen „słońca Karpat” który stał się jawą i zapiera dech w piersiach

Nicolae Ceausescu rządził Rumunią w latach 1965-1989. Jego rządom towarzyszył terror policyjny i niszczenie gospodarki kraju, czego skutkiem był brak chleba w kraju uważanym za rolniczy. Przybierał wiele buńczucznych przydomków jak “słońce Karpat”, “nowa gwiazda polarna” i “słodki pocałunek ojczystej ziemi” (tak, serio…). Ze wszystkich okropności, jakich dopuścił się względem swoich rodaków i kraju jest jedna rzecz, którą zainicjował i zasługuje na szczególną uwagę. Jest to Droga Transfogaraska. Zbudowana w latach 1970-1974, nakładem m.in. 6000000 kg dynamitu i kosztem życia 40 pracujących przy budowie robotników (nieoficjalnie 400), jej długość wynosi ok 100 km i przecina z północy na południe Góry Fogarskie. To mniej więcej tak jakby zrobić drogę na Słowację przez Kasprowy Wierch. Dlaczego o niej wspominamy? Gdyż czegoś takiego nie zobaczysz nigdzie indziej na świecie. Zjawiskowe widoki, cudowna przyroda, niezapomniane wrażenia z jazdy na krawędzi zbocza nie wspominając o świadectwie nadludzkiej pracy i poświęcenia. Jeremy Clarkson z znanego programu BBC „Top Gear” szukając w jednym ze swoich programów najpiękniejszej drogi na całym świecie wybrał właśnie tą trasę. Taka recenzja mówi sama za siebie.

Paryż wschodu – Bukareszt

bukareszt (3)_800x533

Zaraz, zaraz chyba już gdzieś widziałem podobny łuk triumfalny, czy to nie Paryż? Nic bardziej mylnego, to „tylko” Bukareszt. Przytoczone zdanie ma więcej podstaw merytorycznych niż mogłoby się wydawać. Pokazana na zdjęciu ulica to Bulevardul Unirii, czyli tzw. bukaresztańskie Pola Elizejskie. Są one dłuższe od francuskiego pierwowzoru i tak jak on kończą się gigantycznym łukiem triumfalny. Jednak rozmiary tej budowli i tak wydają się niczym w porównaniu do Domu Ludu.  Jak powtarzają mieszkańcy Bukaresztu „Jest tylko jeden budynek na świecie większy od naszego Parlamentu i jest to Pentagon”. I mają rację gdyż kubatura tego budynku jest tak duża, że we wnętrzu jego urządzony został kiedyś mały wyścig samochodów. Jego wnętrze kryje „skromne” 1100 pokoi. Lecz Bukareszt to nie tylko gigantyczne budynki wzorowane wielkością na rozwiązaniach chińskich i północno koreańskich ale także masa cudownych zabytków schowanych niestety za budowlami okresu socjalizmu. Rumuńskie Ateneum, Calea Victorei czy Dzielnica Lipscani są cudownymi miejscami biorącymi pełnymi garściami inspirację wprost z paryskich ulic. Ostatnie przytoczone miejsce szczególnie zasługuje na uwagę. Odnajdziemy tam galerię sztuki, kawiarnie, sklepy z pamiątkami oraz liczne kluby. Wieczorem cały ten dystrykt zamienia się w centrum życia nocnego Bukaresztu. Z miejsc, które warto odwiedzić na nocnej mapie stolicy Rumunii polecane są szczególnie Bamboo Club oraz B52.

Drakula, czyli ziarno prawdy w mitach o Rumunii

Źródło: www.bran-castle.com/

Źródło: www.bran-castle.com/

Drakula, zwany także Władem III Palownikiem, to postać autentyczna, niemniej jednak, narosło dokoła niego wiele niestworzonych legend i mitów. Jak np. to, że miał niewiele wspólnego z Transylwanią, nie był co oczywiste wampirem, a przydomek „Drakula” to pomyłka, gdyż w istocie odnosi się on do jego ojca Włada II. Niemniej jednak była to postać ciekawa, nietuzinkowa oraz bardzo niejednoznaczna. Słyną on z okrucieństwa i wyjątkowo twardych rządów. Metody zjednywania sobie lojalności i posłuchu wśród poddanych były tyleż innowacyjne, co bestialskie. Nabijanie ludzi na pal, przykuwanie beretów do głowy gwoździami, czy kochanki, które kończyły swój żywot z rozciętymi brzuchami to tylko jedne z przykładów pomysłowości Włada. Dla Rumunów Drakula to bohater narodowy, który walczył o niezależność i wolność ojczyzny. Podchodzą oni do niego z największym szacunkiem. To on zatrzymał Turków od strony wschodnich Bałkan wpływając na losy całej Europy. A teraz najważniejsze – skąd wziął się szeroko znany mit, ze Drakula jest wampirem? Tak zgadliście, chodzi tu jak zwykle o pieniądze. Mit miał swój początek podczas ucieczki sekretnym wyjściem z zamku obleganego przez jego brata Radu. Wieśniacy uznali, że cudownie zniknął z opresji, pojawiając się jednocześnie w nocy (co było związane z walkami partyzanckimi, które prowadził pod osłoną księżyca) i tak narodziła się legenda o wampirze. Prawdziwy czarny „PR” dzięki, któremu Drakula wypłynął na szerokie wody sprezentował mu jednak Bram Stoker w swojej powieści „Drakula”, Powieść przedstawia jednak transylwańskiego arystokratę, będącego jednocześnie wampirem a nie średniowiecznego władcę. Bram zapożyczył jedynie przydomek i elementy z biografii Włada Palownika wprowadzając jednocześnie zamieszanie w wielu głowach spragnionych wampirzych ciekawostek. Jak widać, stara zasada głosząca „niech mówią co chcą, byle nie przekręcali nazwiska” jest aktualna bez względu na czas…

Żadne opisy nie są jednak w stanie oddać tego, co już w sierpniu możecie wspólnie z SHAKE IT! sprawdzić na własną rękę: przepiękna przyroda, mroczne zamczyska, miejsce styku wielu kultur, piaszczyste plaże i tętniące życie nocne. Rumunia co raz śmielej kusi wszelkich amatorów podróży i wakacyjnego relaksu.

Share this post
  , , , , , ,


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *